Już miesiąc minął od kiedy nie pracuję, ale na razie jakoś się nie
nudzę. Najpierw bylismy tydzień na Fuerteventurze, potem kilka dni u
teściów i jeden dzień w San Marino. Od kiedy wróciliśmy porządkuję szafy
(zmiana ciuchów z imowych na letnie), oglądam zaległe filmy, odpisuję
na maile itp. Dziś napiszę o naszych wakacjach.
Generalnie były udane, chociaż pogoda w kwietniu była jeszcze taka
sobie. Furteventura jest jedną z wysp kanaryjskich, wiec niby jest tam
przez cały rok wiosna, no ale może być trochę chłodniej lub trochę
cieplej. My trafiliśmy jak był bardzo silny wiatr i często chmury, w
związku z tym było np cięzko oplać się przy basenie hotelowym, bo już po
20 minutach mieliśmy gęsią skórkę. Po 2 dniach zdecydowaliśmy się na
wypożyczenie samochodu - była fajna oferta na 3 dni. Zdecydoało sie na
to moze 3/4 osób z naszej grupy:)
Zwiedzaliśmy wiec wyspę na własną rękę i w ciągu tych 3 dni praktycznie
zobaczyliśmy wszystko a do tego dwa razy poleżeliśmy na plażach, bo
akurat wyszło słońce. Efetem tego była potem moja cała czerwona skóra...
Cała wyspa bardzo, bardzo dzika, nieprzystępna i praktycznie, jak jakaś inna planeta:
Ale były też piękne miejsca, jak np to:
Albo to, w Parku Naturalnym Corralejo, gdzie jest tyle piasku
nawiewanego silnymi wiatrami z Afryki (Wybrzeże Fuerteventury jest w
odległości 100km od Maroka), że powstało mnóstwo wydm:
Dzięki tym wiatrom od Afryki, Fuerteventura ma mnóstwo pięknych ,
piaszczystych plaż, a wśród nich tą największą Playa Sotavento. Zaczyna
się dokładnie od miejsca, gdzie mieszkaliśmy i ciągnęła się na długość 5
km. Była bardzo szeroka, ale niestety też bardzo wietrzna, nie dało się
tam opalac, bo ziarenka pisaku wpijały się w ciało. Plaża jest za to
idealnym miejscem dla surferów, uprawiają tam głównie wind- surfing i
kite -surfing. Co roku w lipcu właśnie na tej plaży odbywają sie
miedzynarodowe zawody w surfingu.
Symbolem wyspy są kozy, bo tylko one mogą sie tu wyżywić na mchach i
porostach. Poza wybrzeżem jest mało miejscowości w górach, a wybrzeże
jest juz jako tako przystosowane do turystów, jednak jeszcze jest tu
dużo do zrobienia. My byliśmy w miejscowości turystycznej, ale oprócz
hoteli i dwóch małych marketów to praktycznie nie było tam nic. Park,
kilka sklepów z pamiątkami, kilka barów czy kawiarni, z naciskiem na
"kilka". Jeśli więc nie było pogody na opalanie, to po wyjściu z naszego
resortu- nie było za bardzo gdzie się przejść, nie mówiąc już o tym,
żeby gdzieś pójść napić się jakiegoś kolorowego drinka, sangrii, czy posłuchać muzyki na żywo. Braliśmy więc udział we wszystkich pokazach
hotelowych (orły, papugi, koncerty, magia itp), haha:)
No ale byliśmy, zobaczyliśmy. Najważniejsze, że wypoczęliśmy. Na pewno
nie wrócimy, bo nie ma tam już nic do roboty. Jednak Teneryfa podoba nam
się bardziej.